Pytania do Marka



KĄCIK KORESPONDENCYJNY. PYTAJ - POSTARAM SIĘ ODPOWIEDZIEĆ.


Z uwagi na dostęp do dużej ilości różnego rodzaju tekstów o tematyce indiańskiej mogę pomóc w zgromadzeniu informacji na niektóre z poszukiwanych przez Was tematów lub wskazać źródła gdzie informacje takowe znaleźć można.
Pytania wysyłajcie na adres: mcichomski@wp.pl


PYTANIE 01 - Proszę o informacje dotyczące Skidi Pawnisów.
PYTANIE 02 - Interesuje mnie wszystko co jest związane z plemieniem Lakota..."
PYTANIE 03 - Chciałbym się coś więcej dowiedzieć na temat publikacji "Znane i mniej znane plemiona irokeskie"


Oto udzielone już odpowiedzi :





Pytanie 01 "Proszę o informacje dotyczące Skidi Pawnisów."


Odpowiedź:

Skidi - Skedee, Awahi, lub jak jeszcze podają inne źródła; Skiri.
Grupa Indian Pawnee mieszkająca w Nebrasce w prehistorycznych jeszcze czasach. Sami siebie nazywali Wilkami.
Badania archeologiczne wykazują, że Indianie Pawnee zamieszkiwali Quivirę i tereny leżące na północ od niej nad rzeką Kansas, na blisko dwieście lat przed przybyciem tam Hiszpanów. Tam też podzielili się na dwie grupy, z których jedna udała się na zachód polować na bizony, zaś druga na północny wschód, zakładając szereg małych osiedli we wschodniej Nebrasce i nad Missouri w zachodniej części stanu Iowa. Odłam zachodni pobudował wioski prostokątnych, krytych ziemią domów, głównie nad dopływami rzeki Republican w południowo-zachodniej Nebrasce.
Byli to historyczni Indianie Skidi. Utrzymywali się z polowania i uprawy ziemi. Tak samo jak i Indianie Natchez, mieli zwyczaj torturowania jeńców rozciąganych na szafocie. Byli też między innymi wyznawcami kultu Gwiazdy Porannej, której składali w ofierze dorastające dziewczyny lub chłopców z wrogich plemion, co ich zdaniem miało zapewnić obfite zbiory i tym samym podtrzymać życie.
Indianie Skidi w zupełnej niemal izolacji, utrzymując jedynie kontakty z kaddoańskimi pobratymcami znad rzeki Red oraz pozostałymi Indianami Pawnee znad Missouri. Byli raczej niezależną grupą Indian Pawnee, walcząc nawet niekiedy z pozostałymi grupami. W pewnym okresie czasu ich pokojowa egzystencja zaczęła być przerywana najazdami Indian Apache.

W 1650 roku mieszkali w 22 różnych wioskach. Około 1670 roku posiadali już tyle koni i żelaznego oręża, że stali się postrachem wszystkich sąsiednich plemion.
Około 1740 roku oddzieliła się od nich grupa, która nazwana została Indianami Arikara.
W 1750 roku zawiązał się sojusz między Indianami Comanche i Tawehash znad rzeki Red a Indianami Skidi Pawnee, który zadał klęskę Indianom Osage. Sojusz ten utwierdziło zwycięstwo, jakie Indianie Comanche, Wichita i Skidi odnieśli 7 października 1759 roku nad hiszpańskim wojskiem pułkownika Diego Parrilli.

Między 1770 a 1775 rokiem do Indian Skidi dołączyły pozostałe grupy Indian Pawnee. Skidi powitali ich bez zbytniego entuzjazmu, pozwalając im jedynie na przebywanie na terenach leżących na południe od Platte i nie chcąc uznać wodzów Indian Chaui za przywódców wszystkich Indian Pawnee. Doszło wówczas do wojny zakończonej ciężką klęską Indian Skidi, którzy musieli przystać na warunki dyktowane przez pozostałych. Nie położyło to jednak ostatecznego kresu niezależności Indian Skidi, którzy jeszcze w połowie XIX wieku sprzeciwiali się poleceniom wydawanym przez wodzów grupy Chaui. Zawsze też wioski swe stawiali dalej na zachód od reszty plemienia, a polowali i zimowali na swych terenach nad Platte, podczas gdy pobratymcy udawali się w tym celu na południe, nad rzekę Republican i inne dopływy rzeki Kansas. Indianie Skidi nazywali ich Wielkimi Tarczami, mówiąc, że z braku odwagi zasłaniają się tarczą wielkich rozmiarów.

Pod koniec XVIII wieku Indianie Kiowa, szukając unormowania swej sytuacji, zwrócili się w stronę hiszpańskiego Teksasu. W roli ich wysłanników wystąpili Indianie Skidi, którzy mieli tam dostęp przez swych przyjaciół, Indian Wichita i Taovay znad rzeki Red, od dawna handlujących z Hiszpanami. W lutym 1795 roku kilkunastu Indian Skidi złożyło wizytę gubernatorowi Manuelowi Muńozowi w San Antonio. Powiedzieli mu, że krzywdy, jakich doznali od Stanozjednoczników sprawiły, że opuścili swą ojczyznę i że mówią w imieniu trzydziestu trzech innych narodów, które chcą przyjaźni Hiszpanów. Pedro de Nava, zarządzający sprawami wewnętrznymi Nowej Hiszpanii, z entuzjazmem odniósł się do perspektywy sojuszu tak wielu indiańskich narodów z Hiszpanami, wymierzonego przeciw Stanozjednocznikom. Niestety niedołężny, stary gubernator Teksasu nie potrafił nawet odpowiednio przedstawić sytuacji swym zwierzchnikom, a tym bardziej odpowiedzieć w zadawalający sposób na propozycję Indian. Widząc jego bezradność, Indianie Skidi przerwali rozmowy w San Antonio, lecz nie porzucili planów sojuszu z Hiszpanami. Ich wódz Yrisac zaprowadził przedstawicieli tych trzydziestu trzech narodów do Laredo, a potem do stolicy Nuevo Santander (obecnego stanu Tamaulipas) na rozmowy z o wiele zdolniejszym gubernatorem tej prowincji. Jednak hrabia de Sierra Gorda, zupełnie zaskoczony i nie posiadający tłumaczy biegle mówiących językami północnych ludów, nie był w stanie dać im zadowalającej odpowiedzi. Goście, rozczarowani, odjechali do domu i Pedro de Nava mógł tylko opłakiwać straconą przez swych podwładnych sposobność zawarcia strategicznych sojuszów z Indianami.

Około 1797 urodził się Petalesharo, czyli Wódz Wodzów, późniejszy znany przywódca Indian Skidi. Był synem Lachelesharo, czyli Starego Noża, naczelnego wodza grupy Skidi. Znany z niezwykłych czynów, jakich dokonał na wojennej ścieżce, był mężczyzną pięknej postawy i ujmującego sposobu bycia. Należał do zdecydowanych przeciwników krwawego obrzędu Gwiazdy Porannej.

Wczesną jesienią 1800 roku Indianie Skidi przekroczyli północną granicę Nowego Meksyku wraz z Indianami Kiowa i Północnymi Indianami Apache w łącznej sile blisko siedmiuset wojowników i stadem dwóch tysięcy koni. Nie była to z pewnością zwykła wyprawa wojenna. Niemniej wypuszczając się ze swej bazy u podnóża Gór Skalistych, narobili wystarczająco dużo szkód w okolicy Abiquiu, aby rozwścieczyć Indian Jicarilla i Ute. Ci ostatni przybyli ze skargą do władz hiszpańskich proponując wspólną wyprawę przeciw intruzom. Zanim jednak genizaros i hiszpańscy żołnierze odkryli ich obóz, najeźdźcy zdążyli w spokoju odejść na północ. Indianie Comanche podejrzewali, że najeźdźców z północy prowadził ich jeniec z plemienia Indian Skidi, którego wychowywali od dzieciństwa, a który przy pierwszej okazji wydał w ręce Indian Skidi sześciu wojowników Indian Comanche i uciekł do swoich. Mieszkańcy Nowego Meksyku i ich indiańscy sprzymierzeńcy zachodzili w głowę, kiedy narody północy znów uderzą i przygotowywali się na najgorsze.

W lipcu 1803 roku w Santa Fe zatrzymała się grupa Indian Comanche w drodze do swych domów po trwającej dziewięćdziesiąt sześć dni, niepomyślnej wyprawie przeciw Indianom Kiowa i Skidi, których nie mogli znaleźć.
W czerwcu 1805 roku do Santa Fe przybyło dwóch wodzów Indian Arapaho starać się o pokój, sojusz i handel z Nowym Meksykiem w imieniu swoim oraz w imieniu swych nowych sojuszników, Indian Skidi i Cheyenne. Spotkali się oni tam z większą niż dotychczas gościnnością oraz ofertą trwałego sojuszu i handlu na tych samych warunkach, jakie obowiązywały z innymi zaprzyjaźnionymi narodami. Wodzowie każdego plemienia mieli wkrótce pojawić się tam, aby potwierdzić traktat.
Kiedy w 1817 roku Indianie Skidi mieli zamiar w obrzędzie złożyć ofiarę z kobiety porwanej Indianom Comanche, Petalesharo oznajmił, że życzeniem jego ojca jest, aby zerwano z tym obyczajem. Powiedział też, że jeśli to konieczne, to on sam poświęci swoje życie w zamian za życie branki. Następnie zerwał więzy, odwiózł w bezpieczne miejsce, wyposażył w drogę i pokazał jak trafić do swoich. Sława jego czynu rozniosła się szeroko i kiedy w 1821 roku przybył wraz z innymi wodzami Indian Pawnee do Waszyngtonu, przyjęto go tam z wielkimi honorami. Był nawet gościem prezydenta Jamesa Monroe'go.

4 lutego 1821 roku wygłosił przemówienie do prezydenta Stanów Zjednoczonych, Jamesa Monroe'go, o następującej treści:
" Mój Wielki Ojcze, przebyłem daleką drogę, aby się z Tobą zobaczyć. Widzę Ciebie i moje serce się raduje.
Wysłuchałem Twoich słów - weszły one jednym uchem i nie uciekną drugim, i zaniosę je do moich ludzi takimi, jakimi wyszły z Twoich ust. Mój Wielki Ojcze, będę mówił prawdę. Wielki Duch spogląda na nas z góry i wzywam Go na świadka tego wszystkiego, co może się zdarzyć między nami w tej chwili. Skoro jesteśmy tutaj, odwiedziłem Twoich ludzi, wasze domy, statki na wielkim jeziorze i wiele wspaniałych rzeczy, daleko wykraczających poza moje zrozumienie, które wydają się być zrobione przez Wielkiego Ducha i umieszczone w waszych rękach. Jestem zobowiązany memu Ojcu tutaj, który zaprosił mnie z mojego domu, pod skrzydłami którego chroniłem się.
Tak, mój wielki Ojcze, wędrowałem z Twoim wodzem, szedłem za nim i stąpałem jego szlakiem. Ale jest jeszcze jeden Wielki Ojciec, któremu jestem bardzo zobowiązany - jest to Ojciec nas wszystkich. To on stworzył nas i umieścił nas na tej ziemi. Jestem wdzięczny Wielkiemu duchowi za wzmacnianie mojego serca przy podejmowaniu takiego przedsięwzięcia i za życie, które mi dał. Wielki duch stworzył nas wszystkich, moją skórę stworzył czerwoną, a Twoją białą. Umieścił nas na tej ziemi i życzył sobie, aby każdy z nas żył własnym życiem. Stworzył białych, aby uprawiali i żywili się hodowanymi zwierzętami, lecz nas czerwonoskórych stworzył, abyśmy wędrowali po puszczy i po równinach, abyśmy się żywili dzikimi zwierzętami i ubierali w ich skóry. Chciał także, żebyśmy chodzili na wojnę po skalpy, kraść konie i triumfować nad naszymi wrogami, abyśmy zachowali pokój w swoim kraju i pomnażali wzajemnie swoje szczęście. Wierzę, że nie ma ludzi jakiegokolwiek koloru skóry na tej ziemi, którzy by nie wierzyli w Wielkiego Ducha, w nagrody i kary.
Czcimy Go, ale czcimy Go inaczej, niż wy to robicie. Różnimy się od was w wyglądzie zewnętrznym i zachowaniu, jak również w obyczajach. Różnimy się od was pod względem religii. Nie mamy żadnych domów, jakie wy macie, w których się czci Wielkiego Ducha.
Gdybyśmy takie mieli dziś, musielibyśmy jutro mieć inne, gdyż nie mamy stałego miejsca zamieszkania - nie mamy stałych domostw z wyjątkiem naszych wiosek, w których pozostajemy jedynie dwa miesiące z dwunastu. My jak zwierzęta wędrujemy przez kraj, podczas gdy wy, biali, osiedlacie się pomiędzy nami a niebem, ale mimo to, mój Wielki Ojcze, kochamy Wielkiego Ducha - uznajemy jego najwyższą władzę, nasz pokój, nasze zdrowie i nasze szczęście zależą od niego i nasze życie należy do niego, stworzył nas i może nas zniszczyć. Mój Wielki Ojcze, niektórzy twoi dobrzy wodzowie, jak ich nazywają misjonarze, zaproponowali wysłać do nas pewną liczbę swoich dobrych ludzi, by zmienili nam obyczaje, aby nas nauczyli pracować i żyć, jak to robią biali ludzie.
Nie skłamię - mam zamiar powiedzieć prawdę. Kochasz swój kraj - kochasz swoich ludzi - kochasz sposób ich życia i myślisz, że twój lud jest dzielny. Jestem podobny do Ciebie, mój Wielki Ojcze, kocham swój kraj, kocham moich ludzi, kocham sposób ich życia i uznaję siebie i moich wojowników za dzielnych. Oszczędź mnie więcej, Ojcze. Pozwól mi cieszyć się moim krajem i polować na bizony i bobry oraz na inną dziką zwierzynę w moim kraju, a będę handlował ich skórami z twoimi ludźmi.
Wychowałem się i długo żyłem w ten sposób bez pracy i żywię nadzieję, że pozwolicie mi umrzeć bez niej. Mamy pełno bizonów, bobrów, jeleni i innych dzikich zwierząt - mamy też pełno koni, mamy wszystko, czego chcemy - mamy pełno ziemi, jeśli utrzymacie swoich ludzi z dala od niej.
Mój Ojciec ma kawał ziemi, na którym żyje, Council Bluffs [chodzi tu o misjonarzy] i my życzymy mu, żeby się nim cieszył - mamy dość ziemi bez tego, ale życzymy sobie, aby mieszkał blisko nas, aby nam dawał dobre rady, aby otwierał nasze oczy i uszy, żebyśmy mogli iść ciągle właściwą drogą - drogą do szczęścia. Łagodzi on wszystkie spory między nami i białymi oraz między czerwonoskórymi, skłania białych do tego, żeby byli sprawiedliwi wobec czerwonoskórych i sprawia, że czerwonoskórzy są sprawiedliwi wobec białych. Zapobiega rozlewowi krwi ludzkiej i przywraca pokój i szczęście na tej ziemi. Już nam posłałeś takiego ojca, to starczy. On nas zna i my go znamy, mamy do niego zaufanie, ciągle mamy oczy na niego zwrócone i od chwili gdyśmy usłyszeli jego słowa, będziemy jego słów słuchać bardziej uważnie.
Jest za wcześnie, mój Wielki Ojcze, aby wysyłać twych dobrych ludzi [chodzi tu o innych misjonarzy] do nas. Jeszcze nie głodujemy - życzymy sobie, abyś nam pozwolił cieszyć się polowaniem aż do chwili, gdy zwierzyna w naszym kraju się wyczerpie, do chwili, gdy dzikie zwierzęta wyginą. Pozwól nam wyczerpać nasze obecne zasoby, zanim nas nauczycie ciężko pracować i przerwiecie nasze szczęście - niech mi wolno będzie dalej tak żyć, jak żyłem, a potem przejdę z dzikiej głuszy mojego obecnego życia do Dobrego lub Złego Ducha, przetrwanie moich dzieci może się stać tak niepewne, że będzie potrzebna pomoc tych dobrych ludzi.
Był czas, kiedy nie znaliśmy białych - wtedy nasze potrzeby były mniejsze niż teraz. Zawsze panowaliśmy nad nimi - nie chcieliśmy niczego, czego nie mogliśmy dostać. Zanim się zetknęliśmy z białymi, którzy dokonali takiego zniszczenia w naszej zwierzynie, mogliśmy położyć się, zasnąć, a kiedy się obudziliśmy, mogliśmy znaleźć bizona pasącego się koło naszych oczu - lecz teraz zabijamy je dla skór, karmiąc wilki ich ciałem. W końcu sprawiamy, że nasze dzieci będą płakały nad ich kośćmi.
Tu, mój Wielki Ojcze, jest fajka, którą wam ofiarowuję, gdyż mam zwyczaj ofiarowywać wszystkim czerwonoskórym, będącym z nami w pokoju. Jest ona wypełniona takim tytoniem, do palenia którego przywykliśmy zanim poznaliśmy białych ludzi. Jest on przyjemny, jest to dzika roślina z najbardziej na zachód położonych części naszego kraju.
Wiem, że suknie, leginy, mokasyny, niedźwiedzie pazury itd. są dla was mało wartościowe, ale chcemy, abyście je mieli u siebie i żebyście je umieścili w najważniejszej części waszej chaty tak, że kiedy odejdziemy i kiedy darń pokryje nasze kości, jeśli nasze dzieci będą musiały odwiedzić to miejsce, jak my robimy teraz, to żeby mogły ujrzeć i poznać z przyjemnością pozostałości swoich ojców i zastanowić się nad czasami, które przeminęły. "

W 1822 roku Petalesharo wraz z grupą swoich ziomków oraz z wodzami innych plemion, przybył do Waszyngtonu na zaproszenie rządu USA. Przy tej okazji dziewczęta z Seminarium Mss White ofiarowały mu srebrny medal dla upamiętnienia jego szlachetnego i odważnego ocalenia w 1817 roku branki z plemienia Comanche. Na jednej stronie medalu wyryte było rusztowanie oraz zdumieni przywódcy ceremonii, a na drugiej Petalesharo uprowadzający brankę. Znany artysta, Charles Bird King namalował też wtedy jego portret.
Wzajemne, niezbyt przychylne dla siebie nawzajem nastawienie plemion pauniskich nie pozostawało bez wpływu na ich stosunki z sąsiednimi ludami. W walkach z Indianami Ottawa Południowi Indianie Pawnee nie mieli co liczyć na pomoc grupy Skidi, ich przyjaciół. Oni z kolei nie kiwnęli palcem, kiedy Skidi toczyli ciężkie walki z Indianami Omaha i Ponca. Dochodziło do takich sytuacji, że kiedy na samym początku XIX wieku Indianie Ponca wyruszyli przeciwko grupie Skidi, wodzowie grupy Chaui obiecali im, że nie będą się do tego wtrącać. Na pomoc Grupie Skidi ruszyli ich niedawni jeszcze wrogowie, Indianie Omaha dowodzeni przez Voleura i razem odparli i zwyciężyli napastników, czemu bezczynnie przyglądali się ze swej wioski po południowej stronie Platte wojownicy z grupy Chaui. Jest to bezsprzecznym dowodem na to, że Indianie Chaui nie uważali Indian Skidi za współplemieńców, ale tak samo potrafili się zachować wobec grupy Kitkehahki.
We wrześniu 1825 roku, Petalesharo podpisał wraz z ojcem traktat ze Stanami Zjednoczonymi, choć jego imienia nie ma w oficjalnych dokumentach.
W 1834 roku wśród Indian Skidi rozpoczął swą działalność prezbiteriański duchowny, Samuel Allis. Podczas epidemii czarnej ospy, zimą 1837/38, Allis zaszczepił blisko dwa tysiące swych podopiecznych, ratując od śmierci nieomal wszystkich. 22 kwietnia 1838 roku Indianie Skidi ostatni raz dokonali tego obrzędu ku czci Gwiazdy Porannej, a jego ofiarą padła czternastoletnia Haxi z plemienia Indian Oglala Yankton Nakota Sioux.
Około 1841 roku zmarł Petalesharo wraz ze swym ojcem na ospę, która zawleczona podobno rozmyślnie przez handlarzy z Santa Fe, pochłonęła wiele ofiar wśród Indian Pawnee.
W latach 1851-57 Indianie Skidi i niektóre grupy z pozostałych trzech odłamów żyli w dwóch rozsypujących się gminach na wzgórzach leżących nieopodal wioski Fremont.
Indianie Skidi traktowani przez pozostałe grupy Indian Pawnee prawie jako obcy, jeszcze w końcu XIX wieku polowali samotnie na zachód i północ od swej wsi, choć ich wojownicy wyruszali na wyprawy aż nad rzekę Red.
Skidi żyją dziś z pozostałymi Indianami Pawnee w Oklahomie.

Bardziej ogólny wgląd na kulturę i historię Indian Pawnee prezentuje książeczka Aleksandra Sudaka " Paunisi. Nieszczęśliwy lud równin " wydana w ramach " Biblioteki TAWACINU " nr 27. W pozycji tej jest też zdjęcie namalowanego przez George'a Catlina wodza Indian Skidi, Wielkiego Łosia oraz Dzielnego Wodza.
Natomiast w " Leksykonie 300 najsłynniejszych Indian " Aleksandra Sudaka znajduje się wizerunek Petalssharo.



Pytanie 01 |Pytanie 02 |Pytanie 03 |






Pytanie 02 " Interesuje mnie wszystko co jest związane z plemieniem Lakota. Pozwolę sobie wymienić w kolejności od najważniejszej: religia i wierzenia, Siedzący Byk i Szalony Koń, symbolika i znaczenie przedmiotów, życie codzienne i cała reszta której nie wymieniłem. Tak naprawdę to będę wdzięczny za jakikolwiek materiał. "

Odpowiedź:

O Indianach Lakota napisano już ocean informacji, a morze dalszych informacji właśnie się pisze. Nie ma wprost sposobu na to, aby to wszystko od razu zebrać w jedną całość. Postaram się poniżej po kolei składać na temat tych Indian wszystko to co mam pod ręką.
Z początku z pewnością będzie to tekst dość chaotyczny, ale powoli i po kolei będzie on układał się w jakąś bardziej logiczną całość. Drogi Sławku! Biorąc zaś pod uwagę Twoją prośbę w sposób dosłowny, informuję Cię, że słowo „Lakota” pada w następujących książkach i pisemkach PRPI:

„Indianie Ameryki Północnej” (album) str. 67, 91, 112
„Orle pióro” s. 39
„Podróż w cztery strony” s. 54
„Siedzący Byk. Włócznia i tarcza” s. 402
„Tylko Ziemia przetrwa” s. 19, 34, 77
„Wojownicy Gwieździstych Tarcz” s. 167, 195, 271
BIULETYN INFORMACYJNY PSPI nr 7 s. 3
BIULETYN INFORMACYJNY PSPI nr 12 s. 2
BIULETYN INFORMACYJNY PSPI nr 16 s. 3
BIULETYN INFORMACYJNY PSPI nr 17 s. 2
BIULETYN INFORMACYJNY PSPI nr 25 s. 15
BIULETYN INFORMACYJNY PSPI nr 27 s. 4, 5
BIULETYN INFORMACYJNY PSPI nr 28 s. 2, 4
BIULETYN INFORMACYJNY PSPI nr 31/32 s. 3
HEYOKA nr 1 s. 12, 17
HEYOKA nr 3 s. 3, 4, 12, 18
HOĆOKA nr 2 s. s i następne
HOĆOKA nr 3 s. 1 i następne
HOĆOKA nr 10 s. 2 i następne
INFORMATOR PRPI NA TROPIE nr 16 s. 8
INFORMATOR PRPI NA TROPIE nr 18 s. 5, 6
INFORMATOR PRPI NA TROPIE nr 19 s. 5, 6, 15
INFORMATOR PRPI NA TROPIE nr 26 s. 4
INFORMATOR PRPI NA TROPIE nr 31 s. 4
INFORMATOR PRPI NA TROPIE nr 32 s. s, 20
KAYAS OCHI nr 17 s. 8
KAYAS OCHI nr 18 s. 6
KAYAS OCHI nr 19 s. 15
KAYAS OCHI nr 22 s. 27
KAYAS OCHI nr 23 s. 8, 9, 12
KAYAS OCHI nr 26 s. 36
KAYAS OCHI nr 33 s. 13
KAYAS OCHI nr 37 s. 10, 47
KAYAS OCHI nr 40 s. 22, 24
KAYAS OCHI nr 48 s. 19
KAYAS OCHI nr 49 s. 3, 5-14, 25
KEYAH nr 7 s. 23
POHIKERI nr 1 s. 7
POHIKERI nr 2 s. 15
POHIKERI nr 13 s. 14
POHIKERI nr 15 s. 5
POHIKERI nr 18 s. 3 i następne
TAWACIN nr 3 s. 29
TAWACIN nr 12 s. 19-21
TAWACIN nr 19 s. 42
TAWACIN nr 20 s. 24
TAWACIN nr 24 s. 40 , 41
TAWACIN nr 30 s. 3
TAWACIN nr 41 s. 39
TAWACIN nr 49 s. 6 i następne oraz s. 28
TAWACIN nr 53 s. 42
TAWACIN nr 54 s. 21 i następne
Biblioteczka TAWACINU nr 25 – „Komancze. Władcy południowych równin” s. 10, 30
WABENO nr 27 s. 7

Na dzień dzisiejszy złożyć w jakąś tam całość mogę jedynie taki tekścik:

Lakota – Nazwa własna Indian Sioux wymawiana w tej formie przez grupę Indian Sioux zwaną Teton; czyli Indianie Lakota to grupa Indian Sioux zwana Teton, choć sami Indianie Teton mogli nazwą Lakota określać wszystkich Indian Sioux.

Skoro już jednak trzeba by jakoś wszystko logicznie poszufladkować, aby nasz umysł białego człowieka mógł jakoś połapać się w świecie, w którym nie jest dane mu żyć, należałoby w ogóle Indianom Lakota nadać pełniejszą nazwę – Teton Lakota Sioux i od razu zaznaczyć, że grupa ta dzieliła się z kolei na mniejsze grupy o nazwach: Sihasapa, Brule, Hunkpapa, Miniconju, Oglala, Sans Arcs i Oohenonopa. I pod tym to pojęciem – Teton Lakota Sioux – rozpatrywać będę poniżej prośbę Sławka dotyczącą dostarczenia mu wszystkiego, co dotyczy Indian Lakota.

Z pośród wszystkich symboli numerycznych liczba cztery jest najbardziej rozpowszechniona w religiach rdzennych Amerykanów. Szczególnie często czwórka pojawia się w religii Indian Teton Lakota Sioux. W jednym z najważniejszych mitów plemienia Lakota Ptesan Win – Święta Biała Kobieta–Bizon zapowiedziała swoje przybycie na ziemię na cztery dni wcześniej objawiając się dwóm myśliwym. Opuszczając Indian Lakota zapowiedziała swój powrót po czterech latach. Odchodząc zmieniła postać czterokrotnie: z pięknej dziewicy zmieniła się w białe cielę bizona, później w kobietę jelenia, wreszcie w kobietę łosia. Według innej wersji tego mitu Ptesan Win zmieniała się kolejno w bizony o czterech kolorach: czarnym, ciemnobrązowym, jasnym żółtobrązowym, w końcu białym. Jeszcze inna wersja mitu precyzuje, że Ptesan Win w postaci bizona ukłoniła się kolejno ku czterem stronom świata przed ostatecznym zniknięciem.

Crow Dog – szaman szczepu Brule Teton Lakota Sioux opowiedział, że po Ptesan Win nadeszło czterech wodzów: człowiek święty, człowiek wiedzy, wojownik i myśliwy. Powiedzieli oni ludziom: „Będziecie widzieć płynące wody, nadejście grzmotu i będziecie mieli zimę, wiosnę, lato i jesień. Cztery pory ludzkiej świadomości, cztery święte kierunki. Wejrzyjcie w siebie, śnijcie to. Idźcie przez cztery wiatry. Śnieg pada z północy, deszcz z zachodu, słońce wstaje na wschodzie, ciepło nadchodzi z południa.(...)”.

Symboliczna liczba cztery była tak głęboko zakorzeniona w świadomości Indian Lakota, że wszelkie dziedziny życia organizowali oni w systemy czwórkowe. T. Tyon pisze: „W dawnych czasach Indianie Lakota łączyli wszystkie swe zajęcia poprzez liczbę cztery. Było tak dlatego, że rozpoznawali cztery kierunki: zachód, północ, wschód i południe; cztery miary czasu: dzień, noc, księżyc i rok; cztery części wszystkiego, co wyrasta z ziemi: korzenie, łodygę, liście i owoce; cztery rodzaje istot, które oddychają: pełzające, fruwające, czworonożne i te, które chodzą na dwóch nogach; cztery rzeczy ponad światem: słońce, księżyc, niebo i gwiazdy; cztery rodzaje bogów: wielcy, towarzysze wielkich, bogowie poniżej nich i duchy; cztery okresy ludzkiego życia: wiek niemowlęcy, dzieciństwo, dojrzałość i starość; a wreszcie ludzie mają cztery palce u każdej dłoni, cztery palce u każdej stopy, natomiast kciuki i duże palce stóp wzięte razem dają liczbę cztery. Ponieważ Wielki Duch sprawił, że wszystko zawiera się w liczbie cztery, ludzie powinni robić wszystko co możliwe po czterokroć.”

W wizji szamana, Czarnego Łosia, która wprawdzie nie jest mitem, ale miała szansę stać się nim, także wielokrotnie pojawia się liczba cztery. Kosmos w tej wielkiej wizji ustrukturyzowany jest według czterech punktów kardynalnych, czterech stron świata:

- zachód – skąd nadeszło czwórkami dwanaście karych (czarnych) koni, których grzywy były błyskawicami, z nozdrzy wylatywały im grzmoty, a na szyjach miały naszyjniki z bizonich kopyt,

- północ – dwanaście białych koni, których grzywy powiewały jak zamieć śnieżna, z nozdrzy wydobywał się ryk, a wokół nich krążyły białe gęsi,

- wschód – dwanaście gniadych (czerwonych) koni, obwieszonych naszyjnikami z zębów łosia, o oczach błyszczących jak gwiazda poranna i grzywach świecących światłem poranka,

- południe – dwanaście kasztanowych (żółtych) koni, z rogami na głowach i grzywami żyjącymi i rosnącymi jak trawa i drzewa.

Jednym z darów, które otrzymał Czarny Łoś od Dziadków – Mocy Świata w swojej wizji było kwitnące ziele mocy o czterech kwiatach na jednej łodydze: niebieskim, białym, szkarłatnym i żółtym. Kiedy wszystkie konie z wizji utworzyły krąg wokół ogiera uzdrowionego przez Czarnego Łosia, cztery piękne dziewice odziane w szkarłat przeszły przez pierścień koni, po jednej z każdej strony świata. Każda z nich trzymała jeden ze świętych przedmiotów – darów od Dziadków: drewniany kubek, białe skrzydło, fajkę i Krąg Narodu.

Jak powiadają Indianie Lakota: „Dawno temu, zanim zaczęły się tańce, bębny miały swoje święte nazwy. Każdy posiadacz bębna miał dla niego pieśń. Ben Black Bear tak oto powiedział o roli muzyki w życiu Indian Teton Lakota Sioux:

„Pragnę dziś powiedzieć o tym, co już jest poznane. Indianie Lakota nie śpiewają o jednej tylko, określonej rzeczy. Pierwszym tematem są święte drogi. Pewne pieśni zostały dane świętym ludziom, medicine man’om. Poprzez te pieśni mężczyźni i kobiety, chłopcy i dziewczęta, proszą o rzeczy dla siebie – oni także śpiewają święte pieśni. Śpiewają również dla przyjemności, żeby się zabawić. Robią to, żeby się rozerwać i są szczęśliwi. A dalej są pieśni smutku. Oto różne rodzaje pieśni; a jeśli ktoś śpiewa, szybko to polubi. Dlatego właśnie ja sam, śpiewający od kiedy miałem 12 lat, kocham śpiewać. Oto ja. Niech tak będzie. A teraz opowiem wam o tańczeniu i o tym, jak wielu spośród was to nie interesuje. Wiele spośród was, którzy jednak tańczą i będą tańczyć, zna piękno tańca i wie, że jest to najlepsza rozrywka. Cokolwiek złego zaplanowaliście, nie będzie miało miejsca. Zamknijcie swoje umysły tylko dla tańczenia, wasze ciało będzie się miało świetnie. Nie będzie tłuste. Wasze ciało będzie wyśmienite. I wasze ramiona i ciało będą się miały dobrze. Kto tańczy, nie choruje, Uczestniczenie w tańcach to świetna zabawa, taniec może też poprawić samopoczucie. Nie wiem, jak ktoś, kto tego nie robi może żyć na tej ziemi. Ludzie tańcem napominają tych, którzy lubią bić swoją rodzinę. Dopóki żyjecie, jesteście mieszkaniem dla Wakan Tanka i będziecie oddawać przysługi innym, a potem bawić się i czuć dobrze. Jeśli ktoś tak nie postępuje, wybuchnie od środka. Te trzy rzeczy są najważniejsze. Uświadomcie sobie to. To są prawdy. Niech tak będzie.”

We wczesnych latach XIX wieku Indianie Oglala Teton Lakota Sioux sprzymierzyli się z Indianami Cheyenne ruszając, z którymi polowali na bizony i walczyli ze wspólnym wrogiem, plemieniem Indian Crow.

W 1822 roku urodził się w okolicy wideł rzeki Platte, w rodzie Węży Makhpiya-luta, Szkarłatna Chmura, często znany wśród swoich jako Makhpia-sha, czyli Czerwona Chmura. Pochodzenie imienia prawdopodobnie wzięło się od szkarłatnych derek noszonych przez wojowników Indian Oglala, w których wspinając się gromadą konno na stoki górskie sprawiali wrażenie „czerwonego obłoku”. Około 1840 roku wodzem szczepu Oglala Teton Lakota Sioux został Czerwona Chmura. Nie miał on praw dziedzicznych do tego tytułu; swą pozycję osiągnął dzięki sile charakteru i odwadze w boju. W przeciwieństwie do innych Indian, miał tylko jedną żonę. Jego ojciec umarł wskutek nadużywania alkoholu, co sprawiło, że Czerwona Chmura zapobiegał rozprzestrzenianiu się pijaństwa wśród Indian Oglala. Zdecydowany był zawsze bronić białym dostępu do indiańskich terenów łowieckich.

Gdy w 1865 roku rząd rozpoczął wytyczanie szlaku i budowę łańcucha fortów z Fort Laramie w Wyoming do Montany. Ze względu na to, że Szlak ten miał przechodzić przez kraj rzeki Powder, Czerwona Chmura odmówił podpisania traktatu i rozpoczął wojnę. Zaatakował pierwsze oddziały wojska, które wkroczyły na Szlak Bozemana. Przez dwa lata trwały walki znane jako „Wojna Czerwonej Chmury”. Indianie odnieśli sukces. Armia spaliła trzy forty oraz zrezygnowała z prób otwarcia i ochrony szlaku. w wyniku której rząd musiał zaniechać budowy drogi i zniszczyć trzy forty. Dopiero wtedy Czerwona Chmura 6 listopada 1868 roku podpisał traktat Laramie, przyrzekając żyć odtąd w zgodzie z białymi. Traktatem z Fortu Laramie w 1868 roku Indianom Teton Lakota Sioux przyznano Black Hills.

W 1874 roku wojskowy rekonesans dowodzony przez pułkownika Custera udał się do Black Hills, gdzie dowództwo armii zamierzało zbudować nowy fort dla ochrony budowniczych kolei. Było to pogwałcenie traktatu z 1868 roku, ale dowództwo armii nie liczyło się z prawami Indian. Rekonesans trwał dwa miesiące. Zanim Indianie Sioux zebrali się w Bear Butta na dorocznej naradzie i zdążyli zorientować się w sytuacji, Custer zakończył badania uwieńczone odkryciem złota w Black Hills. Rozpoczęła się jakże powszechna gorączka w poszukiwaniu tego metalu. Jako że Indianie przeciwstawili się intruzom, do obrony górników rząd USA wysłał wojsko.

Czerwona Chmura konsekwentnie zachowywał bierność podczas wojny Indian Sioux w 1876 roku, chociaż biali podejrzewali go, że potajemnie wspomagał i dodawał ducha wojującym. Przeświadczony o beznadziejności wysiłków zmierzających do utrzymania Black Hills, wziął udział w porozumieniu o ich cesji w 1876 roku. Później wielokrotnie próbowano przekonać Indian Lakota do zrezygnowania z Czarnych Wzgórz, lecz bez rezultatu. W tej sytuacji w 1877 r. Kongres zatwierdził aneksję Czarnych Wzgórz. Od tamtej pory Indianie Lakota nieustannie walczą o zwrócenie im świętych dla nich terenów i mimo tego, że prawa do nich zostały im oficjalnie przyznane, nie zrobiono nic, by im Czarne Wzgórza zwrócić. Zamiast tego rząd próbował, i nadal próbuje, zrekompensować Indianom Lakota utratę świętych ziem pieniędzmi. Ale Indianie ci nie chcą pieniędzy, chcą odzyskać Czarne Wzgórza.

W 1878 roku Czerwoną Chmurę i jego szczep przeniesiono do agencji Pine Ridge, skąd kilkakrotnie wyjeżdżał do Waszyngtonu i innych miast na Wschodzie, gdzie w publicznych wystąpieniach bronił tradycji i kultury Indian, ostro przy tym krytykując politykę rządu.

W czasie powstania Indian Sioux w latach 1890-91 Czerwona Chmura zachował bierność będąc już starym, częściowo oślepłym człowiekiem. Niektóry Indianie Sioux mieli za złe Czerwonej Chmurze jego późniejsze bierne zachowanie, chociaż nikt więcej od niego nie uczynił dla obrony ojczystej ziemi i wolności Indian. W późniejszych latach, mając na myśli sposób postępowania białych ludzi, często mawiał Indianom Oglala

; „Nie miejcie nic wspólnego z białymi ludźmi. Musicie zacząć wszystko od nowa i zarzucić mądrość naszych ojców. Musicie gromadzić żywność, aby zapomnieć o głodzie. Gdy zbudujecie dom i spiżarnia będzie przepełniona, wtedy rozejrzyjcie się za sąsiadem, któremu będziecie mogli odebrać wszystko, co posiada.”

Czerwona Łasica – Ituņ’kasan Lu’ta; Red Weasel. Członek plemienia Teton Lakota Sioux. Uważany był przez swoich ziomków za autorytet w sprawach Tańca Słońca. W Tańcu tym brał cztery razy czynny udział. Ostatni raz uczestniczył w nim w roku 1881. Był to zarazem ostatni Taniec Słońca zorganizowany przez Indian Teton Dakota w XIX wieku. Jako uczestnik tego Tańca, raz oderwany był od słupa, a trzy razy otrzymał nacięcia na ramionach. Dawniej powołany został przez Marzącego W Słońcu do instytucji zwanej Intercessor (Kuwa’Kiya’pi), która to istniała w połowie XIX wieku.

A oto co sam Czerwona Łasica powiedział o Tańcu Słońca:

- Ja się nie chwalę. Mówię to, co sam wiem i co mogę powiedzieć innym. Mówię to, co nauczył mnie Śniący O Słońcu gdy był moim nauczycielem a o czym sam również się dowiedział. Śniący O Słońcu był moim wujem. Miał on wielu innych krewnych, ale wybrał tylko mnie, co było szczególnym zaszczytem. Jego wiedzę miałem odziedziczyć po dojściu do wieku dojrzałego. Podjąwszy decyzję o nauczaniu mnie, zaczął mnie uczyć tak, jak to robiono w dawnych czasach. Jedną z pierwszych, najbardziej znaczących rzeczy jakich mnie nauczył, było nabycie ogromnego szacunku do Wakan’taŋka. Śniący O Słońcu mówił mi, że jeśli będę słuchać jego nauk, to będę tym samym pomagać narodowi Dakota. Mówił też. że jeśli właściwie przygotuję się do objęcia obowiązków tego wysokiego urzędu w Tańcu Słońca, nie będę odczuwał trwogi gdy przyjdzie czas wzięci w nim udziału. Jeśli chodzi o pieśni, to Śniący O Słońcu uczył mnie jak mam się modlić abym został wysłuchany; jeśli będę się modlił „śpiewająco”, to „wkrótce” zostanę wysłuchany. Wszystkie modlitwy, które ofiarowałem w Tańcu Słońca i które mam jeszcze w swej pamięci, są modlitwami których nauczył mnie Śniący O Słońcu.

Gdy Czerwona Łasica podawał swe informacje dotyczące Tańca Słońca autorce książki „Teton Sioux Music”, Densmore Frances, miał około 80 lat i uginał się pod ciężarem swego wieku. Przebywał on wtedy wozem 43 mile ażeby brać udział w konferencjach z pisarką. Gdy przybywał do Agencji, Słońce wychodziło zza chmur zasłaniających niebo, co przyczyniło się do ogromnego szacunku jaki zyskał sobie wśród starszych ludzi, którzy często powtarzali:

- Mamy piękną pogodę ponieważ jest wśród nas Czerwona Łasica.

Atakujący Grzmot, Wakiņ’yan-wata’ke; Charning Thunder, był Indianinem Teton Lakota Sioux. Był dziedzicznym wodzem grupy i wielce szanowanym członkiem plemienia. W Tańcu Słońca brał udział cztery razy, mając 21, 23, 24 i 25 lat. Za każdym razem składał ślubowania, czego wynikiem było sto blizn na jego ramionach. W późniejszym czasie dał spokój ramionom i zrobił około dwudziestu cięć na klatce piersiowej. Był to człowiek o sympatycznym wyrazie twarzy i potężnej psychice. Mówiąc do samego siebie powiedział:

- Moja modlitwa została wysłuchana i będę żył długo.

Czerwony Lis - Toka’la-Lu’ta; Red Fox. Był członkiem grupy Indian Teton Lakota Sioux. Był też uczestnikiem Tańca Słońca, biorąc w nim udział trzy razy; w wieku 19, około 30 i 40 lat. Za ostatnim razem do swych pleców miał przyczepione kilka bizonich czaszek. Będąc przywódcą innych Tańców Słońca. Przekazał poniższy, własny opis tego, jak zaczęła się jego kariera wojownika;

„Moja matka była dobrą i piękną kobietą. Włosy swoje nosiła spięte w długie warkocze i pamiętam jak zamyślając się głęboko mówiła:

- Jeśli mój syn pójdzie kiedyś na wyprawę wojenną, to wezmę postronek i powieszę się.

Byłem małym chłopcem i te rozmyślania mojej matki zrobiły na mnie duże wrażenie. Oczywiście, że tak naprawdę to ona tak nie myślała, ale chciała po prostu abym niepotrzebnie nie znikał z domu i nie wstępował na wojenną ścieżkę. Ja natomiast starałem się postępować zgonie z jej intencjami. Pewnego razu, mając 12 lat, wziąłem swój łuk i strzały i poszedłem zapolować na ptaki. Posiadane przeze mnie strzały były strzałami tępymi, przeznaczonymi dla małych dzieci. Zobaczyłem wtedy pewnego mężczyznę dziwnie ubranego, za którym posuwała się gromada chłopców. Zapytałem jednego z nich:

- Dokąd idziecie?

Odpowiedział mi:

- Idziemy na północ.

Był to po raz pierwszy widziany przeze mnie oddział wojenny. Inny mały chłopiec powiedział:

- To są nasi przyjaciele, którzy przyniosą nam podarunki. Chodź razem z nami.

Takim to sposobem przyłączyłem się do wyprawy wojennej. Nie wróciliśmy do domów, aby wdziać jakieś mokasyny. Stopy owinięte mieliśmy tylko małymi, garbowanymi kawałkami skóry cielęcej, a naszą bronią były tylko te tępe strzały używane do polowania na ptaki. Dołączyliśmy do oddziału wojowników i poszliśmy razem z nimi, przyłączając się do chłopców, którzy stawali się wojownikami i byli dobrze zaopatrzeni w odzież i żywność. Na każdej wyprawie wojennej wyznacza się grupy, które wyprzedzają główny oddział wojowników. Mój ojciec był jednym z wojowników w takim oddziale zwiadowców, którego przywódcą był mój kuzyn Włochaty Podbródek. Przebyliśmy już dość długi odcinek drogi zanim dojrzeli mnie starzy wojownicy. Jeden z nich zawołał wtedy mojego ojca i powiedział:

- Wśród nas jest twój chłopak.

Ojciec kazał usiąść mi obok siebie i zapytał:

- Czy masz pozwolenie od swojej matki?

Powiedziałem:

- Nie. Polowaliśmy na ptaki kiedy postanowiłem iść za tobą.

Ojciec powiedział wtedy:

- Lepiej będzie dla ciebie jak zostaniesz w obozie zamiast iść z oddziałem zwiadowców. Tam masz wygodne posłanie i lepsze jedzenie od tego, które cię czeka, gdybyś został z nami. Powiedziałem wtedy, że grupa zwiadowców zawsze potrafi dobrze zorganizować obóz a każdy może tu spać tak. jak tylko to sobie przygotuje. W dniu tym pozostawiliśmy za sobą oddział mający zapolować na bizony i podzielić się później ze zwiadowcami zdobytym mięsem.

Kuzyn, ujrzawszy mnie, zbliżył się i zapytał:

- Dlaczego idziesz z nami?

Odpowiedziałem mu, że polujemy na ptaki. Rzekł wtedy „chodź ze mną” i wprowadził mnie do swego obozu. gdy tam wchodziliśmy, wszyscy mężczyźni dziwili się:

- Cóż to za mały chłopak idzie na wojnę?

Pochyliłem się nad swoim półmiskiem i zacząłem kroić i jeść mięso. W czasie jedzenia usłyszałem mężczyznę mówiącego: Tam za koniem idzie jakiś mężczyzna i śpiewa. Mężczyzna zbliżył się na tyle, że mogliśmy usłyszeć jego słowa. Mówił on:

- W obozie krąży nowina, że pewien mały chłopiec wyruszył na wojenną wyprawę a jego matka wzięła postronek i powiesiła się. Zacząłem wtedy płakać i powiedziałem:

- To jest na pewno moja matka; ona pragnęła abym nigdy nie wyruszył na wyprawę wojenną.

Iny mężczyzna powiedział mi:

- Oni chcą sprawdzić, czy masz silne serce. Żartują sobie z ciebie. Podczas wyprawy wojennej będą jeszcze nie raz próbować ciebie ośmieszyć. Nie zwracaj jednak na to żadnej uwagi.

Ja, myśląc wciąż o matce, powstrzymałem się jednak od płaczu. Po dziesięciu dniach wędrówki spotkaliśmy poprzednią wyprawę wojenną złożoną z sześciu Indian Dakota, którzy zostali zabici przez Indian Crow. Zapamiętałem imiona tylko pięciu z nich. Byli to: Mato’-ina’pa (Ukazujący się Niedźwiedź; Bear Appears), Kaņgi- śuņka’ (Wroni Pies; Crow Dog), Ma’za-ska (Biały Metal; White Metal) i E’gna-iņ’yaņke (Rung Amidst). Gdy zobaczyłem trupy zabitych z oskalpowanymi głowami, spytałem kim oni są. W odpowiedzi usłyszałem:

- To są nasi przyjaciele. którzy wzięli udział w wyprawie wojennej.

Zapytałem wtedy kto ich zabił i odpowiedziano mi:

- Nasi wrogowie.

Spytałem ponownie:

- Co oni chcieli od tych ludzi?

Wtedy pewien mężczyzna powiedział:

- Owińmy ich i weźmy ze sobą do domu.

Ja na to krzyknąłem:

- Kiedy dorosnę, pomszczę śmierć tych ludzi na tych, którzy tego dokonali.

Tak to stałem się wojownikiem. Wyprawa nasza poza wioską przebywała dwadzieścia dani. Kiedy wróciliśmy, matka nie robiła mi wymówek. Nie zbeształa mnie ani też nie skarżyła się jak to była zatroskana o mój los. W czasie, gdy mężczyzna przebywa na wyprawie wojennej, kobieta robi mu w domu mokasyny. Ja zostawiając swoją matkę, poszedłem na wyprawę bez mokasynów. Gdy powróciłem z wyprawą wojenną, matka podarowała mi mokasyny, które zaraz też założyłem, lecz ledwo mogłem chodzić z powody bólu stóp. Zmuszony więc byłem do siedzenia w domu. Później, gdy tylko wychodziłem z domu, matka pytała dokąd idę.” Kontynuując swe opowiadanie, Czerwony Lis powiedział:

„Wziąłem udział w czterdziestu pięciu wyprawach wojennych. Dobrze poznałem zachodni brzeg Missouri, aż do miejsca, w którym na znajdujących się tam górach nigdy nie topnieje śnieg. Chcę opowiedzieć o wyprawie wojennej na której zabiłem pierwszego wroga. Podczas tej wyprawy dosiadałem pięknego białego konia o brązowych uszach. Tuż przed tym odbywał się w wiosce Taniec Słońca i jego przywódca powiedział:

- Jeśli ktoś chce mieć szczęście na wojnie, to niech się zbliży i przyłączy do Tańca Słońca.

Było tam stu mężczyzn stojących rzędem tworzącym koło. Przywódca Tańca pytał się każdego z nas:

- Co chcesz ofiarować Wielkiemu Słońcu błyszczącemu nad twą głową? Czy ofiarujesz mu tytoń? A może chcesz dać mu swoje ciało i krew?

Gdy Intercessor podszedł do mnie i zadał mi pytanie, odpowiedziałem mu:

- Chcę ofiarować swoje ciało o krew, bym mógł pokonać swych wrogów.

Ślubowanie to spełniłem w Tańcu Słońca po zwycięskim powrocie z wyprawy. Ramiona moje zostały nacięte siedem razy poniżej łokci i dwa razy powyżej nich, tworząc razem osiemnaście blizn. Po złożeniu ślubowania Tańcu Słońca wyruszyłem na wojnę. Szliśmy już pięć dni i dochodziliśmy do Missouri, kiedy zwiadowcy oznajmili, że Indianie Crow urządzili wielkie polowanie na bizony. Podeszliśmy we wskazane przez nich miejsce i ujrzeliśmy trzech Indian Crow; jeden miał karabin, drugi łuk i strzały, a trzeci rewolwer. Dwóch pierwszych wycelowało do nas ze swej broni, a trzeci wymachiwał rewolwerem, lecz my byliśmy sprytniejsi i uderzyliśmy na nich z rozmachem, zabijając wszystkich trzech. Poszliśmy wtedy dalej i ujrzeliśmy oddział Indian Crow, który nas nie zauważył. Zbliżyli się oni do drzew, rozpalili ogniska i piekli jakieś mięso. Po pewnym czasie jeden z nich odbezpieczywszy swój karabin, zaczął obchodzić miejsce biwakowania. Pojechałem i uderzyłem go maczugą. Moje ślubowanie Tańca Słońca ostało wysłuchane. Był to czwarty cios jaki zaliczyłem na tej wyprawie. Zatajonego mężczyznę ocuciliśmy a później go zabiliśmy. Podążając dalej, natknęliśmy się na wioskę Indian Blackfoot. Dzieliła nas od nich rzeka i wysokie drzew wśród których rozbili swój obóz. Było to już poza terytorium Indian Crow. Gdy ujrzałem tę wioskę, wdziałem wojenny czepiec, wsiadłem na swojego białego konia i pogalopowałem w jej kierunku. Zaatakowałem ich i wtargnąłem w sam środek ich stada, uprowadzając około pięćdziesięciu koni. Wciąż do mnie strzelano, lecz nikt nie mógł trafić.

Następnej nocy, wracając już do swoich, zatrzymaliśmy się w miejscu nazwanym Bear Butte. Niektóre z naszych koni były już zmęczone. Gdy wyprawa ruszyła dalej swoją drogą, ja zatrzymałem się w tyle, wraz z dwoma młodymi mężczyznami. Jechaliśmy o wiele wolniej niż pozostali i gdy byliśmy już za nimi daleko w tyle, zobaczyłem czterech wojowników Indian Crow idących w naszym kierunku. Powiedziałem do młodych mężczyzn:

- Zbliżcie się i stańcie przy mnie. Nadciąga czterech wojowników. Młodzi mężczyźni powiedzieli:

- Pozwól nam odjechać i ukryć się.

Rzekłem wtedy:

- Wakantanka kroczy jedną drogą. Nie jest ważnym jak i gdzie zginiesz. Musisz kroczyć jedną ścieżka. Stańmy razem i walczmy. Ja miałem karabin i da rewolwery, jeden mężczyzna miał strzały a drugi dwulufowy karabin. Zaśpiewałem swoją pieśń śmierci, ponieważ czułem zbliżającą się śmierć. Śpiewając ją, odbezpieczyłem swój karabin. Powiedziałem następnie do mych kompanów:

- Chciałbym dowiedzieć się, który z nich ma karabin to spróbuję go zabić, a wtedy będziemy równi liczebnie.

Odpowiedzieli zgodnie „Ho”.

Naprzeciw nas była duża, rozsypująca się skała porośnięta drzewami wiśniowym. Spoza tych rozrzuconych kamieni obserwowałem wojowników. Jeden z nich, mający włosy uczesane w czub, trzymał w ręku karabin; reszta posiadał łuki i strzały. Gdy podeszli bliżej, zauważyłem, że jeden z nich był zaledwie chłopcem. Powiedziałem do swoich kompanów:

- Pocieszcie się, bo mam dobre nowiny. Jeden z nich jest zaledwie chłopcem, więc przeciwko nam jest tylko trzech. Gdy podeszliśmy do rozpadającej się skały, strzeliłem, lecz mój karabin chybił. Przeszkodziły temu gałęzie wiśniowych drzew. Mężczyzna z karabinem, zobaczywszy mnie, wycelował w moim kierunku, lecz ja podbiłem mu ramię, uniemożliwiając oddaniu mu strzału. Moi kamraci zaczęli godzić resztę a ja ostatecznie wdałem się z nieprzyjacielem w walkę wręcz. Zawołałem swych kompanów, którym udało się odebrać mężczyźnie karabin a ja miałem okazję zabicia go. Chłopcu udało się uciec, lecz moi kamraci wzięli do niewoli dwóch Indian Crow. Jeden z nich powiedział:

- Jesteśmy Indianami Crow. Chcemy żyć. Poddajemy się tobie i dajemy ci prawo do noszenia piór. Pozwól nam tylko odejść.

Zwróciłem więc im życie. Ponieważ zostałem mianowany wodzem, uznano mnie za zwycięzcę w tej potyczce i miałem prawo do rozporządzania życiem tych dwóch mężczyzn.”

Czerwony Ptak – Zintka’la-Lu’ta; Red Bird. Indianin Teton Lakota Sioux. Nosił imię określające pewnego małego ptaszka, którego jednak nazwę tłumaczy się po prostu jako „ptak”. W wieku 24 lat wziął udział w Tańcu Słońca. Otrzymał wtedy 100 nacięć na swych ramionach i spełnił swe ślubowanie złożone Tańcu Słońca. Jego wujem był ® Jego Płuca.

Czerwony Ptak powiedział podczas swej ostatniej przed śmiercią choroby, że jest bardzo szczęśliwy że mógł pomóc w zachowaniu pieśni i wiary swego narodu, przekazując wiadome sobie informacje Densmore Frances, autorce książki „Teton Sioux Music”.

10 grudnia 1909 roku, w rezerwacie Pine Ridge w Dakocie Południowej, zmarł Czerwona Chmura w zbudowanym dla niego przez rząd domku.

W 1926 roku, w rezerwacie Rosebud, urodził się Robert Burnette, Indianin Brule Teton Lakota Sioux - przez trzy lata był dyrektorem Krajowego Kongresu Indian Amerykańskich ( NCAI ).

Dawno temu, jeśli Indianie Lakota wracali z wojny, tańczyli swoje zwycięstwo. W połowie XX wieku Taniec Zwycięstwa tańczyli ci, którzy powrócili ze służby wojskowej.
Oto tekst pieśni towarzyszącej temu Tańcowi:

Ehantan hecamun kta ca, Tunkaśila oyak waśiun, toke oyake śni yelaka.
Zamierzałem to zrobić, więc powiedziałem Dziadkowi, by przekazał ludziom. Zdaje się, że tego nie zrobił.

Tunkaśila cemakiya ca iyaśica ki wakasote nan makoce ko wakiye.
Dziadek prosił mnie o pomoc, więc zniszczyłem Niemców i wziąłem ich ziemię.

Lakota hokśila kowakatahan iya ca ekta wicaceyahe. Hena hecanunwe.
Chłopiec Lakota wyruszył za morze, więc (obcy) tam płaczą. Ty to sprawiłeś.

Iyaśica ki taku maya yelaka nankehehca wiyutata nanyajinye.
Zdaje się, że wy, Niemcy, uważacie mnie za krewnego, więc przynajmniej machacie.

Iyaśica wan tawicun wasaskiye k'un, owah'an cunkecaye he silela nuke.
Niemiec kochał swoją żonę, ale ty zrobiłeś coś złego.

Iyaśica ki owewancinyanka he. Wahteśni t'a! Toke le ke eyaś nicicye ka.
Niemcy, obserwowałem wasze postępowanie. Żałośni! Poszedłbym za wami gdziekolwiek byście poszli.

Paha najin yo. Cante t'inza hel yunke. (6 razy)
Paha najin yo. Cante t'inza hel yunke. (2 razy)
Stojąc utrzymujesz wroga w zatoce. (6 razy)
Mocne serce tam leży. (2 razy)

Wankal kinya wan wokap yewaye. Kuliyaye, kuliyaye.
Zestrzeliłem lecący wysoko samolot. Rozbił się, rozbił się.

Osiem pieśni Tańca Zwycięstwa śpiewanych jest po kolei, każda cztery razy, bez ogona.
Pieśni od pierwszej do czwartej posiadają rytm paradny. Tancerze idą przy nich zgodnie z ruchem wskazówek zegara.
Pieśni od piątej do ósmej mają szybki, akcentowany rytm, a tancerze wykonują podstawowy krok round dance na lewo, jak przy "manzaśa".
Pieśni Tańca Zwycięstwa najczęściej wykonywane są na życzenie legionu lub grupy weteranów, którzy pod koniec tańca, razem z krewnymi, rozdają prezenty. Można zauważyć też i starsze kobiety, wykonujące podczas pieśni pewne gesty ubliżające wrogowi.

17 października 1973 roku na terenie rezerwatu Pine Ridge zamordowany został Pedro Bissonette – Indianin Teton Lakota Sioux. Współzałożyciel i wiceprzewodniczący powstałej na początku lutego 1973 roku organizacji OSCRO.

Członkowie OSCRO i AIM stanowili większość uczestników okupacji Wounded Knee. Podczas berlińskiego Euromeetingu (2-6 sierpnia 1997), Milo Yellow Hair, wiceprzewodniczący Narodu Oglala Teton Lakota Sioux oraz Edgar Bear Runner reprezentowali wciąż budzący kontrowersje problem Black Hills na forum jednego z warsztatów zorganizowanych przez grupy poparcia.



Pytanie 01 |Pytanie 02 |Pytanie 03 |






Pytanie 03 " Chciałbym się coś więcej dowiedzieć - zanim zamówię - na temat publikacji "Znane i mniej znane plemiona irokeskie" - a konkretnie kto to napisał, czy jest to tłumaczenie, czy praca autorska. Wielkie dzięki za wszystkie informacje. "

Odpowiedź:

"Znane i mniej znane plemiona irokeskie" to ksero - broszurka.
Autor: Wielka Strzała. Znam go osobiście, ale nie wiem jak się nazywa. Na imię ma Piotr i (chyba) mieszka gdzieś w południowo-wschodniej Polsce.
Autor zaznaczył, że źródłem służącym do powstania tej broszurki jest Internet.
Piszę: "autor", bo uważam, że źródło było w języku angielskim i zostało przetłumaczone na język polski. Ale na sto procent nie jestem tego pewien.
W środku są opisane następujęce plemiona: Erie, Neutralni, Susquehannock, Tionontati i Wenro.



Pytanie 01 |Pytanie 02 |Pytanie 03 |

Ilość osób obecnych teraz na stronie:


Idź do góry | Wróć do strony Marka | Wróć do strony głównej

Copyright by Dariusz Lipecki